środa, 25 września 2019

Zupa warzywna - wegańska


Eksperymentów z wegańską kuchnią ciąg dalszy. Nadal jem mięso, ale ostatnio jakoś mniej. Jogurty, twarożki i jajka to coś z czego nie zrezygnuję. Za to odkrywam nowe połączenia smaków. Tym razem padło na zupę z kalafiorem i soczewicą. Kalafior nie jest na liście moich ulubionych warzyw, a jednak tutaj pasuje idealnie.



Składniki:
2 cebule
2 marchewki
0,5 kalafiora lub cały mały
0,5 kg ziemniaków
200 g czerwonej soczewicy
100 g ryżu
200 ml mleka kokosowego
2 łyżki kurkumy
3 łyżki oliwy z oliwek
2 litry wody
Sól i pieprz


Cebulę kroimy w kostkę i wrzucamy do garnka, do którego wcześniej wlewamy oliwę. Kiedy cebula nam się już zezłoci dodajemy marchewkę startą na grubych oczkach i podsmażamy chwilę w garnku. Dolewamy wodę i dodajemy kalafior pokrojony w drobne różyczki, ziemniaki pokrojone w kostkę, dosypujemy soczewicę i ryż oraz przyprawiamy kurkumą, solą i pieprzem. Całość gotujemy 30 minut aż do miękkości kalafiora i ziemniaków. Zaprawiamy mlekiem kokosowym – do mleka dolewamy trochę zupy, aby mleko nabrało temperatury i dolewamy do zupy. Warzywa mogą wchłonąć wodę więc przy odgrzewaniu na następny dzień trzeba jej trochę dolać.
Zupa jest mocno sycąca i bardzo smaczna.

poniedziałek, 16 września 2019

Harira


Tradycyjna zupa Marokańska, na którą pierwszy raz trafiłam w Poznaniu w małej restauracji PoWolność na Łazarzu. Wtedy spróbowałam tylko odrobinę od siostry, która wybrała właśnie Harirę na przystawkę. Ale ta jedna łyżka wystarczyła, żeby stwierdzić, że muszę odtworzyć te smaki. Zupa ta jest mocno rozgrzewająca i sycąca, więc idealna na jesień i zimę 😊


Kuchnia wegetariańska i wegańska nie przestaje mnie zaskakiwać. Nadal trochę lubię mięso, ale wiem, że w najbliższym czasie będzie go jeszcze mniej w moim jadłospisie.

niedziela, 8 września 2019

Żółte curry z kurczakiem i mango


Lubię orientalną kuchnię, jest ona dla mnie podróżą przez różne stopnie smaku. Bo czasem ostra, czasem kwaśna, a na końcu słodka. Chciałabym mieć kiedyś okazję znaleźć się w Azji i spróbować regionalnych dań przygotowanych w tradycyjny sposób. 


Potrzebujemy:
1 filet z kurczaka
0,5 dużego mango
200 g mleka kokosowego
1 łyżka oleju kokosowego

1 papryczka chilli
1 torebka ryżu jaśminowego

Marynata do kurczaka:
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka imbiru
0,5 łyżeczki ostrej papryki
sól
pieprz

1 łyżka sosu sojowego
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
2 oleju kokosowego

Wszystkie składniki marynaty wrzucamy do miseczki i łączymy w jednolitą masę.
Mięso kroimy w kostkę i mieszamy z marynatą, następnie wstawiamy je do lodówki na 30 minut. 
Mango obieramy ze skórki i kroimy w kostkę. 
Ryż gotujemy wg wskazówek na opakowaniu. 
Rozgrzewamy patelnię z olejem i wrzucamy mięso. Kiedy kurczak jest już miękki dodajemy mango i dalej smażymy 1 minutę. Następnie stopniowo dolewamy mleko kokosowe i całość redukujemy przez 2-3 minuty. Dodajemy pokrojoną na drobno papryczkę. Ryż dzielimy na dwie miseczki, polewamy curry i gotowe :)
Taka ilość składników wystarcza na 2 porcje. 
Potrzebowałam jakiejś kulinarnej – orientalnej odmiany i się udało. Danie to jest radością dla podniebienia. 

czwartek, 5 września 2019

Czekoladowe muffinki

W moim pieczeniu często stawiam na proste rozwiązania. Czyli jak coś smacznie zrobić, żeby się nie narobić. Dlatego to kolejny przepis, w którym składniki wrzucamy do miski i mieszamy łyżką. Nie dajcie się oszukać i nie kupujcie gotowych mieszanek do muffinek. Przecież w nich jest cukier, mąka, soda i proszek do pieczenia. A przecież te składniki często mamy dostępne w domu.


Potrzebujemy:

1,75 szklanki mąki pszennej
1 szklanki cukru
2 łyżki kakao
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
16 g cukru wanilinowego
1 jajko
1 szklanka mleka
1/3 szklanka oleju
2 łyżki rumu


Dodatkowo:
1 czekolada gorzka min. 70%
1 słoik wydrylowanych wiśni 

Naprawdę wrzucamy prawie wszystko z powyższej listy do miski zostawiając na koniec czekoladę i wiśnie. I mieszamy łyżką, absolutnie nie używamy tutaj miksera, bo muffinki stracą swoją pulchność i będzie więcej do zmywania. Jak zostaną nam grudki mąki to nawet lepiej. Następnie dodajemy odsączone z syropu wiśnie (uwaga na pestki) oraz czekoladę pokrojoną w drobne kawałeczki. Mieszamy i nakładamy łyżką do wysokości 2/3 do foremek muffinkowych.
Nasze małe czekoladowe cuda pieczemy przez 25 – 30 minut w temperaturze 170oC.
I gotowe 😊 Prawda, że proste.

wtorek, 3 września 2019

Zielone naleśniki

Uwielbiam stwierdzenie – „Jemy oczami” i „Karmię oczy” stąd przyszedł mi pomysł na zrobienie naleśników, które nie będą standardowe, bo będą zielone. I to tak intensywnie ładnie zielone, a do tego smaczne. Przepis jest prosty i sprawdzony już kilka razy.


Ciasto:
1 szklanka mleka
90 g szpinaku baby
1 szklanka wody gazowanej
3 jajka
1,5 szklanki mąki
1 łyżka oleju
szczypta soli






Do wysokiego pojemnika wlewamy mleko i dodajemy szpinak. Blendujemy to na gładką masę. Do powstałego szpinakowego mleka dolewamy wodę i olej, wbijamy jajka, wsypujemy mąkę i sól i całość mieszamy, do momentu aż nie będzie grudek. Odstawiamy ciasto na 15 minut. Naleśniki smażymy na teflonowej patelni. 


Farsz:
1 filet z kurczaka
100 g szpinaku
0,5 kostki serka typu feta
Pieprz, curry, papryk słodka, papryka ostra, czosnek
0,5 łyżeczki gałki muszkatołowej
2 łyżki oleju kokosowego (oleju rzepakowego)




Kurczaka kroimy w drobną kostkę i smażymy na oleju. Doprawiamy do smaku wg uznania pieprzem, curry, papryką, czosnkiem. Do usmażonego kurczaka dodajemy posiekany na paski szpinak i chwilkę dusimy. Dosypujemy gałkę muszkatołowej i ściągamy patelnię z palnika. Ser kroimy w kostkę i dodajemy go do farszu. Aby ułatwić sobie krojenie wystarczy posmarować ostrze noża odrobiną oliwy. Całość delikatnie mieszamy. Celowo nie dodaję soli do kurczaka, bo serek idealnie równoważy ten smak.
Naleśniki możemy składać w trójkąty lub zrobić sakiewki. Tutaj macie spore pole do popisu.
Jako dodatek polecam surówkę z marchewki, jabłka i soku z cytryny. I koniecznie sosik czosnkowy 😉

PS. Naleśniki te można też wykorzystać do przygotowania roladek. Można je posmarować serkiem śmietankowym/chrzanowym, dołożyć plasterek wędzonego łososia i rzodkiewkę albo wędzonego kurczaka, paprykę i zielonego ogórka. Zachęcam bawcie się smakami i kolorami jedzenia. Niektóre połączenia mogą was pysznie zaskoczyć.

niedziela, 1 września 2019

Brownie z fasoli

Jakoś tak sceptycznie podchodzę do aż takich eksperymentów jak ciasta z warzyw. W ostatnich dniach chciało mi się czegoś ciastowatego i czekoladowego, a że staram się ograniczać słodycze to zaczęłam szukać przepisu na coś dietetycznego, ale spełniającego powyższe warunki. Wybór padł na Brownie z fasoli i zasadę, że najwyżej będzie niesmaczne. I powiem szczerze, że rozczarowałam się bardzo pozytywnie 😊 Ciasto robi się 10 minut plus 45/50 minut pieczenia.



Potrzebujemy:
1 puszkę czerwonej fasoli (ok 220/240 g po odsączeniu)
1 duży dojrzały banan
2 jajka
1 łyżka stewii
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1,5 łyżki kakao naturalnego
1,5 łyżki oleju kokosowego

Fasolę płuczemy bardzo dokładnie ciepłą wodą na sicie. Niech nie będzie nam szkoda wody. Wrzucamy ją do pojemnika i dodajemy wszystkie pozostałe składniki. Blendujemy całość przez 5 minut, aż powstanie gładka masa. Ciasto wlewamy do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika na 45 – 50 minut i pieczemy w temperaturze 180oC – do suchego patyczka 😉
Wyciągamy ciasto z piekarnika i studzimy. Jak już jest chłodne to polewamy je polewą z poniższych składników i posypujemy np. płatkami migdałów.

Polewa:
1 łyżka płynnego miodu
1 łyżka kakao
1 łyżka oleju kokosowego
1 łyżka wody

Wystarczy zmieszać i gotowe. 

Całość wkładamy do lodówki na 2 godziny, a potem możemy cieszyć się już smakiem czekoladowego ciasta, bo autentycznie nie czuć tam fasoli 😊
Ciasto nie ma grama mąki i białego cukru. Może być też w wersji bezglutenowej, jeśli mamy dostęp do takiego proszku do pieczenia.
Chyba zaczynam nowy rozdział w moich kulinarnych eksperymentach – dziwne, a dobre 😊


PS. Ciasto pochodzi z bloga https://zdrowejestczadowe.pl/ Zajrzyjcie też do Marty może odkryjecie tam coś dla siebie :) 


sobota, 31 sierpnia 2019

Kotlety z soczewicy


Są tacy, którzy twierdzą, że obiad bez mięsa to nie obiad, a jednak ja się z tego czasem wyłamuję.


Wstyd się przyznać, ale soczewicę w mojej kuchni odkrywam dopiero w tym roku. Wcześniej omijałam ją na półce w sklepie i jadłam tylko okazjonalnie podczas piątkowych obiadów w pracy. Aż pewnego dnia spróbowałam Hariry, a potem burgera z soczewicy i stwierdziłam, że soczewica jednak jest smaczna, wystarczy ją tylko odpowiednio doprawić i połączyć z właściwymi składnikami. Dziś zatem coś dla miłośników kuchni wegetariańskiej, a nawet wegańskiej 😊





Potrzebujemy:
120 g czerwonej soczewicy
1 szklanka wody
1 marchewka
1 mała czerwona cebula
1 łyżka oliwy z oliwek
1 garść świeżej bazylii
1/3 łyżeczki pieprzu
1/3 łyżeczki ostrej papryki
1/3 łyżeczki curry
1 łyżeczka soli


Soczewicę płuczemy na sicie i gotujemy na wolnym ogniu w jednej szklance wody z solą ok 20 minut – tak aby była miękka. W czasie gotowania marchewkę ścieramy na tarce, a cebulę kroimy w drobną kostkę. Wrzucamy warzywa na natłuszczoną patelnie i podsmażamy, następnie podlewamy odrobiną wody i dusimy je ok. 5 minut i ściągamy z ognia. Siekamy bazylię i dodajemy do warzyw. Kiedy mamy już ugotowaną soczewicę, odsączamy wodę, która nie odparowała i połowę dodajemy do warzyw na patelni, a drugą część blendujemy. Powstałą masę mieszamy z zawartością patelni. Całość doprawiamy pieprzem, papryką i curry. Formujemy 4 kotleciki i kładziemy je na blaszkę piekarnika wyłożoną papierem do pieczenia. Kotlety pieczemy 25 – 30 minut w 200oC. Możemy podawać je z warzywami lub jako zamiennik mięsnego kotleta w burgerze.

środa, 28 sierpnia 2019

Omlet Cesarski


Usłyszałam ostatnio „Skoro sprawiało Ci to tyle radości, to wróć do tego!” Dziękuję Karolina <3 chyba rzeczywiście pora wrócić. Wciąż przecież robię zdjęcia potraw, które wychodzą spod moich dłoni, więc zostaje kwestia ubrania w słowa przepisów, tak by inni mogli się inspirować i dogadzać swoim brzuszkom.
Czasem ktoś pyta czy sama wymyślam potrawy czy korzystam z gotowych przepisów. Moja ulubiona odpowiedź: To zależy 😊

Omlet Cesarski znalazłam na Kwestii Smaku (https://www.kwestiasmaku.com/przepis/omlet-cesarski-z-truskawkami), która mocno mnie inspiruje, oczywiście odrobinę zmodyfikowałam przepis, bo dla mnie za dużo było tego masła do smażenia 😊

Potrzebujemy:
0,5 szkl. mąki pszennej
0,5 szkl. mleka
3 jajka
2 łyżki cukru
Szczyptę soli
1 łyżkę masła
cukier puder
owoce sezonowe
serek homogenizowany / jogurt





Mąkę i mleko mieszamy w misce aż powstanie jednolita masa. Dokładamy cukier oraz żółtka – białka będziemy ubijać na sztywną pianę w osobnej misce. Kiedy mamy ładnie połączoną masę z mleka, mąki, żółtek i cukru, ubijamy białka na sztywno ze szczyptą soli. Dodajemy 1/3 białek do masy i luzujemy ją delikatnie mieszając, następnie dodajemy resztę i mieszamy, aż powstanie jednolite ciasto. Na patelni teflonowej rozgrzewamy masło i kiedy zaczyna skwierczeć wylewamy masę i smażymy ją na wolniutkim ogniu ok. 5 minut. Następnie mamy dwie opcje – albo przekręcić w całości (nie jest to takie proste i wyszedł przez to trochę zakalcowaty) lub obracać po kawałku odrywając mniejsze części. Jak już mamy całość przekręconą to wystarczą 2 minuty, aby ścięło się ciasto. Wykładamy omlet na talerze – ta porcja wystarcza spokojnie dla dwóch osób 😊  
Posypujemy cukrem pudrem i podajmy z owocami sezonowymi. Można go również zjeść z serkiem homogenizowanym lub jogurtem – co kto lubi.
Smacznego :)

PS. Trzymajcie kciuki by kolejny post nie był za dwa lata 😊